niedziela, 21 sierpnia 2016

Kosmetyki firmy Nabla Cosmetics - opinia i swatche

Niezwykle rzadko zdarza mi się kupić gotową paletę. Nauczyłam się już, że często jest to strata pieniędzy, bo połowy cieni i tak nie używam. Dlatego kiedy w ofercie Minti Shop pojawiły się kosmetyki firmy Nabla w formie wkładów do paletek magnetycznych, wiedziałam, że muszę ich spróbować. Najpierw naczytałam się recenzji (pozytywnych), pooglądałam swatche w Internecie i złożyłam zamówienie. Kosmetyków używam już kilka tygodni, mogę więc już napisać o nich coś więcej.


Zamówiłam dwa cienie prasowane: matowy i perłowy, cień w kremie, rozświetlacz i bronzer. Nie kupiłam paletki, bo miałam w zapasie pustą paletkę Inglota bez przegródek. Absolutnie ze wszystkich kosmetyków jestem zadowolona. Świetnie się z nimi pracuje, mają bardzo dobrą pigmentację, a trwałość cieni na moich tłustych powiekach to jest bajka! Na pewno kupię więcej cieni, jestem zachwycona ich trwałością. Dobrze współpracują z kosmetykami innych firm, blendowałam je z Inglotem, NYXem i Artdeco. Jeśli jesteście zainteresowani tą firmą, ale nie możecie się zdecydować na kolor, to bardzo polecam Wam kanał Nabla na Youtube. Jest tam playlista ze swatchami wszystkich cieni dostępnych w ofercie. 

Ale przejdźmy do moich zakupów. Zacznę od produktów do twarzy: bronzera i rozświetlacza.


 
Obydwa wkłady kosztowały 45,90 zł. Jeśli nie macie/nie chcecie palety magnetycznej, dostępna jest też wersja w opakowaniu za 56,90 zł.




Wybrałam bronzer w odcieniu Gotham. Ma on piękny odcień bez śladu jakiejkolwiek rudości czy cegiełki. Od kiedy go mam mój poprzedni ulubieniec, róż Taupe z NYX, poszedł w odstawkę. Łatwo nim pracować, pięknie się rozciera, efekt można stopniować.  




Rozświetlacz mam w kolorze Angel. Nie uchwyciłam tego na zdjęciu, ale są tam też delikatne odcienie różu. Wygooglujcie sobie więcej zdjęć tego rozświetlacza, jest piękny. Ja niestety nie potrafiłam dobrze go sfotografować. Bardzo lubię go łączyć z różem Orgasm z Narsa.


Wkłady cieni kosztowały 27,90 zł, wersja w pudełeczku jest 5 zł droższa. 



Kupiłam dwa cienie nadające się do dziennych makijaży. Chciałam spróbować zarówno matu jak i perły.




Cień Fossil to piękny, chłodny brąz, którego używam do zewnętrznego kącika i załamania powieki. Świetny, uniwersalny odcień.




Cienia jak Dreamer szukałam długo. To taki brązo-beżo-szarościo-taupe, bardzo uniwersalny odcień. 






Mam też cień w kremie w odcieniu Husky. Niestety, znowu poległam przy zdjęciach, nie potrafiłam oddać w pełni tego koloru. A mamy tu brąz z lekką domieszką zieleni z duużą ilościa drobinek złotych, odrobiną różowofioletowych. Piękny, niejednoznaczny kolor. I supertrwałość, będzie świetny na całonocne imprezy. Chcę dokupić cień w kolorze beżowym, sprawdzę czy nie będzie przypadkiem dobrą bazą pod cienie. Cienie w kremie to koszt 49,90 zł.



Jeszcze raz zachęcam do odwiedzenia kanału Youtube tej marki, playlista ze swatchami bardzo pomogła mi w podjęciu decyzji przy zakupach. A może mieliście do czynienia z kosmetykami Nabla? Jakie są wasze wrażenia? Polecice jakieś konkretne produkty?

wtorek, 9 sierpnia 2016

Nowości w mojej kosmetyczce

Już dawno nie pojawił się wpis kosmetyczny, czas to nadrobić. Dziś pokażę Wam kilka nowych produktów nabytych ostatnio :) Części z nich używam od jakiegoś czasu, jedne mnie zachwyciły, inne wręcz przeciwnie. Dajcie znać w komentarzach, czy chcielibyście przeczytać recenzję któregoś z tych kosmetyków.


Bielenda wypuściła nową serię żeli pod prysznic i peelingów cukrowych. Kupiłam wersję ujędrniającą, bo ujędrniania nigdy dość :) Na opakowaniu napisali "olejek", ale jest to po prostu żel.

  
W Hebe kupiłam kilka nowych produktów do pielęgnacji. Olejek wygładzający do twarzy i dekoltu AGEprotect z Floslek kupiłam do oczyszczania twarzy. Wybrałam akurat tą wersję, bo nie zawiera oleju arganowego. Jest za to olej monoi, migdałowy, lniany, morelowy, różany i rycynowy. Potrzebowałam też kremu na dzień i zdecydowałam się na Tołpa Green - matujący krem normalizujący. To moja pierwsza przygoda z tą firmą, zobaczymy czy udana. Skończyło się moje ukochane serum z komórkami macierzystymi KLIK, ale w promocji akurat był produkt z Farmony - Prestige Care. Zobaczymy czy też się zakocham.


Wpadło też kilka nowości z kolorówki. Są to przede wszystkim produkty z firmy Nabla Cosmetics. W Minti shop zamówiłam cień w kremie, bronzer, rozświetlacz, cień matowy i cień perłowy. Używam ich już jakiś czas i jestem zachwycona. Bliższy opis i swatche pojawią się niebawem. Zamówiłam też sławny korektor pod oczy z Collection 2000. A w Inglocie kupiłam żel do stylizacji brwi. Ich pomada nadal mi służy, ale mam długie i niesforne włoski i potrzebowałam czegoś, żeby je ujarzmić. 

 

piątek, 5 sierpnia 2016

Stosik lipcowy

Mamy już sierpień, więc tradycyjnie chcę pokazać wam książki przeczytane w lipcu. Stosik dość monotonny tematycznie :)


Nadszedł czas na doroczne czytanie Harrego Pottera! Jak na razie przeczytałam cztery pierwsze tomy: Harry Potter i kamień filozoficzny, Harry Potter i Komnata Tajemnic, Harry Potter i więzień Azkabanu, Harry Potter i Czara Ognia. Uwielbiam całą serię i często do niej wracam. I ani trochę mi się nie nudzi :) Ale nie samym Harrym człowiek żyje. Kupiłam niedawno nową powieść Cassandry Clare Pani Noc. Podobały mi się jej poprzednie serie: Dary Anioła i Diabelskie maszyny. Ta powieść również rozgrywa się w środowisku Nocnych Łowców, mamy tu kilka znajomych postaci. Mają być kolejne tomy, co mnie bardzo cieszy, bo zapowiada się ciekawa seria. Przeczytałam w końcu Poradnik pozytywnego myślenia Matthew Quicka. Zaczęłam ją ze dwa lata temu, ale jako e-book, a ja nie lubię e-booków. Teraz w ręce wpadła mi papierowa wersja. Czyta się przyjemnie, ale bez szału. Jest też film na podstawie książki:


A Wy co ciekawego czytaliście ostatnio?

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Pierwszy miesiąc z Bullet Journal

Uwielbiam organizery, listy rzeczy do zrobienia, planowanie. O organizacji pisałam już tu i tu. Ciągle szukam organizera idealnego, ale takich nie ma. Chyba, że......zrobię go sobie sama. I to jest właśnie piękne w systemie Bullet Journal - możemy w nim umieścić wszystko co nam się zamarzy. Żeby się nie rozpisywać zalinkuję wpis Kreatywy, która wszystko pięknie objaśniła KLIK i post Kasi z bloga Worqshop KLIK, od którego wszystko się zaczęło. 


Tak naprawdę do prowadzenia takiego organizera potrzebny jest notes i długopis. Ale ja lubię bazgrać i rysować, więc bawię się w dodatkowe zdobienia. Ale pamiętajcie, że twórca tej metody zakładał przede wszystkim jej funkcjonalność, a nie estetykę pierdyliarda obrazeczków, podkreśleń i wykaligrafowanych napisów. To tylko miły dla oka dodatek. Zaczynając swój BuJo obejrzałam mnóstwo filmików i zdjęć (polecam wpisać "bujo" na Pinterest albo Instagramie) i byłam pod wrażeniem oprawy graficznej. Ale ja szukałam inspiracji, co powinnam w swoim notesie zamieścić. I w końcu wygląda to mniej więcej tak.



Zaczęłam od rozrysowania drugiego półrocza 2016. Zrobiłam to z myślą o zaznaczeniu urodzin, rocznic i odległych wizyt u lekarza. Potem zrobiłam taką oto tabelkę na lipiec.


Ja wpisuje tu wizyty u lekarza, badania, spotkania, uroczystości. Ale równie dobrze, można w takiej tabeli rozplanować sobie np. treningi. Spodobał mi się pomysł miesięcznej checklisty (lub habit trackera, jak kto woli). To taka tabelka, w której codziennie odznaczamy wykonane czynności, które chcielibyśmy wykonywać codziennie. Pomaga to wyrobić nawyk i takiej czynności nie trzeba już wpisywać codziennie do organizera. Moja lipcowa checklista wyglądała tak:


Ale już w sierpniu bardziej się postarałam (taaak, nienawidzę zmywać):


W każdą niedzielę kreślę ogólny plan tygodnia. W tabelce zapisuję ważne wydarzenia/spotkania danego dnia, wypisuję wszystkie rzeczy do zrobienia w tygodniu, tworzę listę zakupów i zapisuję ważne rzeczy z nadchodzącego tygodnia (np. przypomnienie, że w poniedziałek rano muszę iść pobrać krew). 


I wiecie co jest piękne w BuJo? Jak stwierdzę, że jakiś układ mi nie pasuje to go zwyczajnie zmieniam. Potrzebne mi dodatkowe miejsce na jakąś listę? Nie ma problemu. Układ tygodniowy mi się nie podoba? Nie muszę czekać do przyszłego roku i kupna nowego organizera. Rysuję sobie inną tabelkę. Tak było np. z rozpiską tygodniową. Teraz wygląda tak:


Poszczególne dni planuję na bieżąco, tydzień mieści mi się na dwóch stronach.


Wzięłam (a raczej próbowałam) udział w wyzwaniu grupy Bullet Journal Polska. Codziennie trzeba coś narysować/napisać - te obrazeczki na zdjęciu powyżej są właśnie z tego wyzwania. Miałam nadzieję, że to wyrobi we mnie nawyk codziennego uzupełniania notesu. W wyzwaniu sierpniowym też postaram się uczestniczyć.


Jak na razie ten system bardzo przypadł mi do gustu, na pewno będę go kontynuować. Najbardziej podoba mi się jego elastyczność, jeśli nagle będę potrzebować miejsca na planowanie posiłków, treningów, wydatków, to sobie je bez problemu znajdę. A jak jakiś układ mi się przestanie podobać, nie będzie funkcjonalny, to go sobie po prostu zmienię.  No i ja bardzo lubię pisać ręcznie i rysować te wszystkie bannerki :) 

A Wy co myślicie o takim organizerze? Próbowaliście? Macie ochotę spróbować? I czy jesteście zainteresowani kolejnymi wpisami na ten temat?