sobota, 19 grudnia 2015

Pachnąca sobota - Christmas Eve od Yankee Candle

Wigilia już za kilka dni, dlatego dziś w moim kominku gości zapach, który w założeniu ma przypominać nam ten dzień i jego atmosferę. Czy rzeczywiście tak jest? 


Czym pachnie według producenta?
Wosk z okolicznościowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: słodkie śliwki, owoce kandyzowane.

Co ja czuję?
Strasznie się ucieszyłam kiedy znalazłam ten wosk. W końcu coś świątecznego bez sosny i  cynamonu. Rzeczywiście czuć owoce, trochę jak keks i kompot świąteczny :) Zapach bardzo przypadł mi do gustu, nie jest za słodki ani męczący. Owszem, czuć obiecane kandyzowane owoce, ale jest też jakaś dodatkowa nuta zapachowa, która tę całą słodycz tłumi i równoważy. Dla mnie bardzo w klimacie świąt, na pewno przez najbliższe dni będę go często palić. 
M.

czwartek, 17 grudnia 2015

Buble kosmetyczne ostatnich miesięcy

Niestety, zakupy kosmetyczne nie zawsze są udane. Dziś chcę Wam pokazać kilka takich nietrafionych kosmetyków. Pamiętajcie jednak, że każdy z nas jest inny, może inaczej reagować na dany kosmetyk, mieć inne wobec niego oczekiwania.


Planeta Organica, Szampon fiński do wrażliwej skóry głowy - uwielbiam odżywkę do włosów z tej serii, dlatego stwierdziłam, że kupię też szampon. Mam skłonność do podrażnienia skalpu, ale w końcu miał to być szampon dla osób z takim właśnie problemem. I niestety, ten kosmetyk też powoduje niesamowite swędzenie skóry głowy, a do tego nie oczyszcza tak dobrze jak bym chciała. Zużywam go teraz do prania pędzli.


Trawy i zioła Agafii - Naturalne, syberyjskie czarne mydło do pielęgnacji włosów i ciała - to mydło kupiłam z polecenia koleżanki, włosomaniaczki. U niej świetnie się sprawdza jako szampon, włosy są dłużej świeże, wymagają rzadszego mycia. I rzeczywiście, włosy są po tym mydle czyste, miękkie, po prostu ładne. Niestety, mydło bardzo mnie uczuliło, oprócz swędzenia skalpu pojawiła się też dziwna "skorupa" na potylicy i na skroniach. Na szczęście wystarczyło odstawić kosmetyk i skóra wróciła do normy. Nie skreślam go zupełnie, bo do mycia twarzy i ciała sprawdza się super, ale nie do tego kupiłam to mydło.


Loton, Spa&Beauty, Oil Therapy olejek do ciała i włosów Coconut & Sweet Almond Oil - kupiłam ten olejek, żeby zabezpieczać nim końcówki włosów. Jednak ten olejek ma dziwną właściwość. Otóż "emigruje" z końcówek na wyższe partie, przez co włosy od razu po umyciu wyglądają na tłuste i jedyne co mogę zrobić to je umyć jeszcze raz lub spiąć. Nigdy żaden kosmetyk użyty przeze mnie na końcówki mi tego nie robił. 


Bielenda, Bawełna, Delikatna kremowa emulsja do mycia twarzy - kupiłam ją na szybko podczas pomieszkiwania u teściów w czasie remontu. Nie miałam akurat za dużego wyboru, ale myślałam, że Bielenda się sprawdzi, to jedna z moich ulubionych firm i rzadko mnie zawodzi. A tu klops! Po umyciu twarzy tą emulsją zwyczajnie nie czuję się czysta, a i na waciku co nieco widać. 


P2 Dramatic Lashes Extensions Mascara - jeden z ostatnich zakupów w Hebe. Nazwa "dramatic" bardzo trafna, moje rzęsy po tym tuszu to dramat. Są posklejane, pełno na nich grudek i po kilku godzinach tusz osypuje się pod oczy. Nie wiem czy ten tusz tak ma, czy może trafiłam na egzemplarz, do którego ktoś wsadził łapki. 


Jeśli używaliście czegoś z tych kosmetyków podzielcie się wrażeniami w komentarzach. A może też trafiliście ostatnio na jakiś bubel?
M.

piątek, 11 grudnia 2015

Garść książkowych pomysłów na świąteczny prezent!

Święta zbliżają się dużymi krokami, a Ty nie masz jeszcze pomysłu na prezent dla najbliższych? Postanowiłyśmy podzielić się z Wami naszymi typami. 
Poniżej znajdziecie świetne pomysły dla niej i dla niego, a także dla najmłodszych pociech.


1. Sprawa Niny Frank, Katarzyna Bonda
2. Zamieć i śnieżna woń migdałów, Camilla Lackberg
3. Garść pierników, szczypta miłości, Natalia Sońska
4. Dziewczyna z pociągu, Paula Hawkins
5. Obietnica pod jemiołą, Paul Evans
6. Dygot, Jakub Małecki  
7. Red Lipstick Monster - tajniki makijażu, Ewa Grzelakowska - Kostoglu
8. Mandale inspirowane sentencjami Zen
9. Księżniczka po przejściach, Carrie Fisher
10. Superfood na co dzień. Co jeść aby dobrze się czuć, Jamie Oliver

1. Trylogia kryminalna: Uwikłanie/Ziarno prawdy/Gniew, Zygmunt Miłoszewski
2. Tuf wędrowiec, George R. R. Martin
3. Bazar złych snów, Stephen King
4. Metro 2035, Dmitry Glukhovsky
5. Na oceanie nie ma ciszy. Biografia Aleksandra Doby, który przepłynął kajakiem Atlantyk, Dominik Szczepański
6. Gwiezdne Wojny. Jak podbiły wszechświat? Chris Taylor
7. Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona, Monty Python
8. Masa o bossach polskiej mafii, Artur Górski
9. Karbala, Piotr Głuchowski, Marcin Górka

1. Księga dźwięków, Soledad Bravi
2. Naciśnij mnie, Herve Tullet
3. Pod ziemią/Pod wodą, Aleksandra Mizielińska
4. Mam oko na miasteczko, Aleksandra Mizielińska
5. Lego Star Wars, Encyklopedia postaci
6. Star Wars, Darth Vader i przyjaciele, Jeffrey Brown
7. Pszczoły, Piotr Socha
8. Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai, Tajemnica pożarów, Martin Widmark

Mam nadzieję, że w naszych propozycjach każdy znajdzie coś dla siebie, a raczej dla swoich najbliższych. Ja na pewno skorzystam z tej listy przy wyborze prezentów :)
A może macie jakieś propozycje, które pominęłam?

E.

Akcja organizacja cz. 1 - nowy organizer

Nie potrafię się ogarnąć bez listy rzeczy do zrobienia, a robienie ich opanowałam całkiem nieźle. Przed ślubem oraz w trakcie przeprowadzki i remontu słyszeliśmy z mężem w kółko od rodziców: "tylko pamiętajcie o....", "nie zapomnijcie o...", "a czy zrobiliście już....". Na to wszystko on odpowiadał: "Spokojnie, Marta zrobi listę". Moja ślubna to do list przydała się też kilku koleżankom. Niedzielnym rytuałem jest przygotowanie listy zadań na nadchodzący tydzień. Dzięki temu mogę wszystko rozplanować i rozłożyć w czasie i nie panikować pod koniec tygodnia, że miałam załatwić jeszcze to i tamto. Wykreślanie wykonanych czynności i załatwionych spraw sprawia mi swego rodzaju satysfakcję. Oprócz list zadań robię również inne listy, np. :
  • książek przeczytanych, 
  • książek do przeczytania,
  • filmów do obejrzenia,
  • prezentów choinkowych,
  • wpisów na bloga do zrobienia.
Taki klarowny spis pomaga mi się skupić i nie trwonić czasu. Pewnie, że zdarza mi się mieć lenia i nie robić nic. Ale przynajmniej od dłuższego czasu nie kładłam się do łóżka z refleksją: "Kurczę, cały dzień przebimbałam, a tyle mogłam zrobić!".

Przez manię spisywania wszystkiego potrzebuję dobrego organizera z miejscem na dużo zapisków. Testowałam już różne układy organizerów, szukałam inspiracji w sieci. Zastanawiałam się nad Happy Plannerem i kilkoma innymi, których nazw już nie pamiętam (bo nie zrobiłam listy). W końcu zdecydowałam się na organizer stworzony przez Alinę Moskwę z bloga Design Your Life. Razem ze mną zamówiły go też dwie koleżanki, jak na razie są bardzo zadowolone z zakupu. A ja?


Zdecydowałam się na pakiet trzech produktów: organizer, notes "Plan udanego dnia" i mały notesik "Organizacja od zaraz". Wszystkie trzy notesy są solidnie wykonane, z dobrego papieru. Oprawa graficzna jest minimalistyczna, ale miła dla oka. Najpierw pokażę Wam bliżej organizer.  






Jak widać miejsca na zapiski i listy wszelakie jest mnóstwo. W tym organizerze fajne jest to, że nie ma w nim dat. Eliminuję to wymówkę typu: "W nowym roku kupię fajny organizer, to się ogarnę". Nie trzeba czekać do nowego roku, kiedy w czasie urlopu lub zwolnienia nic nie planuję kartki na zapiski się nie marnują. Kart starcza na 6 miesięcy planowania. Organizer rozpoczyna się od planu roku, potem mamy dwie strony na zapiski wszelakie, np. postanowienia noworoczne. Jest też miejsce na rozplanowanie kolejnych miesięcy i fajna tabelka na cele i nawyki, byłaby świetna do kontrolowania wyzwania 30-dniowego. 





Bardzo podoba mi się miejsce na planowanie całego tygodnia, a potem każdego dnia z osobna. Każdy miesiąc możemy podsumować w tygodniowym zestawieniu. A dla mnie to świetne miejsce na rozpisanie miesięcznego jadłospisu z miejscem na listę zakupów.

Moje serce skradł notes z planem udanego dnia. Świetny patent na zabiegany dzień z mnóstwem rzeczy do zrobienia. Rozpisuję sobie plan, kartkę chowam do torebki i nie muszę ze sobą nosić całego organizera. Mam pewność, że biegając po mieście o niczym nie zapomnę. 



Ostatni w pakiecie jest mały notesik "Organizacja od zaraz". Dobry do torebki, albo żeby trzymać w szafce nocnej. 

  
Co myślicie o tym organizerze? Może macie jakieś swoje typy? Chętnie obejrzę coś nowego. A w następnym wpisie z serii "Akcja organizacja" napiszę o tym jak robię swoje listy i egzekwuję ich wykoanie na samej sobie.
M.   

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Ulubieńcy jesieni 2015

Mamy już grudzień, najwyższy już czas na wpis z ulubieńcami jesieni. Tym razem mam więcej do pokazania, niż w ulubieńcach lata ;) Kilka kosmetyków wróciło do łask, mam kilka nowości, których nie było jeszcze na blogu, a niektóre rzeczy pewnie Was nie zaskoczą.


Na pierwszy ogień pójdą kosmetyki do pielęgnacji, bo jest ich zwyczajnie mniej.
Garnier, Ekspresowy demakijaż oczu 2 w 1 - moje oczy nie tolerują dwufazowych preparatów do demakijażu. Dlatego staram się używać kosmetyków kolorowych, które nie wymagają demakijażu takim specyfikiem. Ale nabyłam eyeliner Zoevy, w którym się zakochałam i trzeba było sobie coś sprawić. W Hebe do koszyka powędrował Garnier, pomyślałam, że skoro micel mi pasuje to może ten też będzie. I rzeczywiście, to pierwszy płyn dwufazowy, który zmywa taki makijaż i nie podrażnia moich oczu. 
Evree, Olejek do ciała Power Fruit - moja skóra jest ostatnio bardzo przesuszona za sprawą dogrzewania się grzejnikiem elektrycznym w pracy. Ten olejek świetnie nawilża, błyskawicznie się wchłania i przepięknie pachnie. Jest to olejek dwufazowy: 1 faza to połączenie olejków: malinowego, winogronowego, jojoba, sezamowego oraz awokado. Druga faza to czysty kwas hialuronowy.Uwielbiam go i na pewno kupię ponownie.
Make Me Bio, krem do twarzy Garden Rose - była już recenzja, więc dam tylko link do niej KLIK.


Teraz przejdę do kolorówki. O ile latem praktycznie się nie malowałam, tak jesienią codziennie przed pracą z prawdziwą przyjemnością wykonywałam makijaż. Lubię ten moment poranka, kiedy siadam z poranną kawą przed lustrem i mam chwilę tylko dla siebie. Poza tym sama czynność nakładania makijażu bardzo mnie odpręża. 


Zacznę od cieni do powiek. Jak widać Sleek poszedł w odstawkę, a do łask wróciła moja neutralna paletka z Inglota. Ale po kolei, zacznę od największej paletki po lewej, w każdej palecie zaznaczyłam najbardziej maltretowane cienie.
NYX, Butt Naked Eyes - moja ukochana paletka. Idealna chłodna paletka dla osób o chłodnej karnacji z różowymi tonami. Jak widać na zdjęciu jest nieco uszkodzona, mój kot na nią skoczył :/ Na szczęście ulubione kolory nie ucierpiały. Na zdjęciu obok NYX jest..
Inglot, Freedom System - paletka, którą sama skomponowałam. Jeden cień już prawie wykończyłam, w kolejnym też już widać dno.  Ten najbardziej wyeksploatowany cień to 463, nakładam go na całą powiekę ruchomą. Ten, w którym pokazuje się dno to 351, on idzie pod łuki brwiowe. Na załamanie świetny jest 390. Często używam też matowej bieli 373 do wewnętrznego kącika.
Essence, All about Roses - to najmniejsza paletka. Fajne, chłodne kolory, trochę matów, trochę błysku. Nie pracuje się nią tak fajnie jak poprzednikami, ale daje radę. Dwa cienie stale maltretowałam, ładnie komponowały się z NYXowymi ulubieńcami.


A teraz policzki! Jeden z kosmetyków już znacie, drugi to nowość na blogu.
Nars Blush w kolorze Orgasm - na ten róż czaiłam się baaardzo długo. Jest niedostępny stacjonarnie, więc nie mogłam go pomacać. Ale obejrzałam chyba wszystkie swatche w Internecie. W końcy zaryzykowałam, poprosiłam siostrę męża koleżanki, żeby mi go kupiła w USA. I jestem nim oczarowana, wygląda pięknie na policzkach. Chciałam Wam zrobić zdjęcie, ale obecne światło nie sprzyja zdjęciom. Nie żałuję wydanych na niego pieniędzy.
Paese, Puder rozświetlająco kryjący - ten kosmetyk już kiedyś zawitał na bloga KLIK. Teraz do niego wróciłam i odkryłam, że przepięknie wygląda nałożony kulistymi ruchami za pomocą pędzla do rozcierania cieni. 


Tej jesieni czarny eyeliner poszedł w odstawkę. W użyciu były:
Zoeva, Kremowy eyeliner w kolorze After Hours - przepiękny kolor, świetna pigmentacja i trwałość, sam sunie po powiece. Poważnie zastanawiam się nad kolejnym kolorem.
Misslyn, Dip eyeliner kolor 22- brązowy eyeliner w kałamarzu. Ma świetny pędzelek, można nim narysować bardzo precyzyjną kreskę. A i kolor jest piękny.



I coś do ust...
Golden Rose, Velvet Matte Lipstick w kolorze 02 - matowa, kremowa i bardzo trwała! Kolor to taki beżo-róż, świetny do dziennych makijaży.



Ewelina:
Dzięki mojej hormonalnej burzy jestem zmuszona do poszukiwania nowych kosmetyków, które pozwolą okiełznać moją cerę. W ciągu mniej więcej 2 tygodni z cery mieszanej nabawiłam się cery suchej. Gratisem były pryszcze jak u 15sto latki. Musiałam działać szybko, dlatego szukałam ratunku w aptekach i drogeriach. Wśród kilku bubli jakie spotkałam trafiłam jednak na jedną perełkę: Bandi Delicate Care Krem z algami morskimi. 


Plusy:
- fajnie i delikatnie natłuszcza cerę, nie jest taki hmm... natarczywy;
- fajnie się wchłania;
- jest leciutki, idealnie nadaje się pod makijaż;
- nie zapycha;
- ładnie pachnie;
- jest b. wydajny;
- ma higieniczne opakowanie (pompka);
- kosztuje ok 25,00 zł

Minusy:
- znalazłam tylko jeden, małe opakowanie - 30 ml. Chętnie kupiłabym większe :)

A'propos suchej skóry. Ratunku potrzebowała nie tylko moja twarz ale również moje ciało :) Do tej pory używałam balsamów Le Petit Marseillais, które bardzo szybko się wchłaniają i dobrze nawilżają skórę (dwie najważniejsze rzeczy). Nie ukrywam jednak, że zapachy mają eee... delikatnie mówiąc takie sobie. Sucha skóra skłoniła mnie do poszukiwań zamiennika. W Rossmannie trafiłam na jakąś promocję olejków do ciała z Wellness & Beauty i zapach mango-papaja skradł moje serce. Olejek świetnie nawilża skórę i co równie ważne utrzymuje się na skórze następnego dnia. Dla mnie to wielka przyjemność gdy w pracy czuję ten zapach na sobie :) 


I na koniec, nie zaskoczę Was. Idzie jesień, a co za tym idzie wyciągamy ciepłe kocyki z dna szafy. A co jest najlepszą parą dla kocyka i herbatki? Oczywiście! Książka :) 
W końcu, dzięki mojemu bratu zaopatrzyłam się w nowy czytnik - Kindle. Stał się on moim nieodłącznym towarzyszem od kilku tygodni :) Kooocham i nie rozstanę się z nim :) Mam nadzieję, że ślubny zazdrosny nie będzie ;)


A Wasza jesień upłynęła pod znakiem jakich ulubieńców?:)


M.i E.

sobota, 5 grudnia 2015

Pachnąca sobota - Winter Glow od Yankee Candle

Dziś mam w kominku kolejny zimowy wosk - Winter Glow z serii Classic. 


Czym pachnie według producenta?
Wosk ze świątecznej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o „chrupiącym” zapachu zamarzniętych gałęzi drzew i świerkowych igieł, rozświetlonych bursztynowymi promieniami zimowego słońca.

Co ja czuję?
Zapach jest delikatny i świeży. Rzeczywiście czuję zmrożone gałęzie świerku, ale do tego dochodzi delikatny zapach...dymu. Takie ognisko po kuligu w lesie. Zapach bardzo w zimowym klimacie, na pewno jeszcze nie raz zagości w moim kominku. 
M.

środa, 2 grudnia 2015

Book haul, czyli nowości książkowe

Nie samymi kosmetykami Marta żyje. Zdecydowanie moim ulubionym rodzajem sklepu jest księgarnia. Dziś chciałam Wam pokazać kilka nowych książek w moich zbiorach. Są to zakupy (i prezenty) poczynione bodajże od września. Wszystkie książki kupiłam w mojej ulubionej księgarni Fantastyczne Światy.




Mimo, że z racji pracy w bibliotece mam stały dostęp do książek, to uwielbiam rozszerzać swoją domową biblioteczkę. Jak w końcu dorobię się regałów na książki na pewno pokażę cały zbiór na blogu. Mam nadzieję, że zainteresuje Was taki wpis. Ale przejdźmy do książek :)


Wszystkie książki kupiłam u moich ulubionych dilerów literek, Adama i Ewy, którzy prowadzą wspomnianą już księgarnię Fantastyczne Światy. Ceny mają bardzo konkurencyjne, szczególnie w porównaniu z np. Empikiem.  Tylko książka Pawła Zagumnego jest prezentem urodzinowym. 

Zacznijmy od góry:
  • M. Stuhr Stuhrmówka - książka ma świetne opinie na lubimyczytać.pl. Lubię Maćka jako aktora, ciekawa jestem tego wywiadu.
  • A. Jadowska Ropuszki - uwielbiam heksalogię o Dorze Wilk, dlatego musiałam kupić też ten zbiór opowiadań (jest powiązany z serią). Już go przeczytałam i ani trochę mnie nie rozczarował. Teraz czekam na pierwszy tom serii o Wtkacu.
  • R. Rowell Fangirl - o tej książce czytałam na wielu blogach, dlatego postanowiłam ją przeczytać. Tytułowa "Fangirl" ma siostrę bliźniaczkę, problemy rodzinne, małą fobię społeczną i właśnie zaczyna studia. Jeśli ktoś jest ciekawy TU jest lepszy opis. Jestem już po lekturze i książka jest świetna. Baaardzo wciąga, połknęłam ją w dwa dni. Dlatego ostatnio kupiłam też...
  • ...R. Rowell Eleonora & Park - zobaczymy, czy też mnie tak wciągnie.
  • M. Kisiel Dożywocie - czytałam Nomen omen tej autorki, było całkiem fajne (ta powieść była nominowana do Literackiej Nagrody Fandomu Polskiego im. A. Zajdla). Dożywocie jest podobno jeszcze lepsze. Okaże się.
  • A. Trzepiota Zwilczona - jestem wielką fanką fantastyki, ale czasami mam ochotę na powieść obyczajową. Akurat tą wypatrzyłam w nowościach wydawniczych na lubimyczytac.pl. Jak mi nie przypadnie do gustu powędruje do mamy lub teściowej.
  • P. Zagumny Życie to mecz - prezent urodzinowy od męża. Jestem wielką fanką siatkówki, dlatego ucieszyłam się, że nasz świetny rozgrywający napisał książkę. Mam nadzieję, że w jego ślady pójdzie Krzysztof Ignaczak.
  • Książka do kolorowania Harry Potter - kolorowanki dla dorosłych robią ostatnio furorę! Mam już jedną i bardzo ją lubię. A jako potteromaniaczka nie mogłam sobie odmówić zakupu tej.
  • J. K. Rowling Harry Potter i kamień filozoficzny - jak już wspominałam jestem wielką fanką serii o Harrym Potterze. Co prawda mam wszystkie części, ale kuuurczę, to nowe wydanie jest takie piękne! Twarda oprawa z obwolutą, świetny papier i przepiękne ilustracje. Jeśli wyjdą kolejne tomy na pewno je kupię, bo tym jestem zachwycona.


A Wy kupiliście/czytaliście ostatnio coś ciekawego?
M.
 

niedziela, 29 listopada 2015

Kilka nowości z Hebe

Wybrałam się ostatnio na zakupy do Hebe. W planach miałam przede wszystkim zakup szczoteczki do twarzy i miseczki do maseczek. Ale do koszyka powędrowało kilka dodatkowych produktów. Wybaczcie brak dokładnych cen, przez przypadek wyrzuciłam paragon.


Od lewej mamy szczoteczkę do twarzy. Była w promocji, kosztowała ok. 4 zł. Do tej pory miałam szczoteczki z Rossmanna, takie z długą rączką. Ta jest mniejsza, poręczniejsza i bez problemu mieści się w szafce w łazience. Nie zauważyłam różnicy we włosiu. Następny jest zmywacz do paznokci firmy Oversa. To już moje kolejne opakowanie. W słoiczku mamy gąbkę nasączoną zmywaczem. Zmywacz jest bardzo dobry, radzi sobie ze wszystkimi moimi lakierami i top coatami. I nie zużywam płatków kosmetycznych. Kupiłam też zestaw do maseczek: miseczka, miarki, pędzelek i szpatułka. Na pewno mi się przyda, bo bardzo lubię maseczki do twarzy, wiele z moich ulubieńców muszę najpierw rozrobić z wodą lub hydrolatem. Następny jest lakier z Essie (ostatnio lakiery kupuję wyłącznie z tej firmy). Długo czaiłam się na kolor Bordeaux, jest bardzo klasyczny i elegancki, będzie świetny na jesień i zimę. Kolejną nowością jest mascara z firmy p2, jest to nowość w Hebe. Ciągle szukam dobrego tuszu wydłużającego i rozdzielającego rzęsy. Bardzo nie lubię mascar pogrubiających. Do koszyka trafiło też serum do twarzy z DermoFuture. Wybrałam wersję z komórkami macierzystymi, do wyboru jest też serum z kwasem hialuronowym i z witaminą C. Zastanawiałam się nad serum z komórkami macierzystymi z Bielendy, ale sera z linii profesjonalnej mają jedną wielką wadę: są ważne przez miesiąc od otwarcia. Nie ma szans, żebym zdążyła je zużyć. Ostatnia jest maseczka wygładzająca z Avy.


Coś Was zainteresowało? A może używaliście czegoś z tych produktów?
M.

wtorek, 24 listopada 2015

Manicure w stylu marynarskim

Dziś pokażę Wam zdobienie paznokci całkiem łatwe w wykonaniu, a przy ty dość efektowne. Potrzeba 3 lakierów: bieli, czerwieni i granatu. Przyda się też dobry top coat. Z "narzędzi" użyłam sondy i cienkiego pędzelka do zdobień. Ciągle przymierzam się do zakupu nowych pędzelków, może znajdę coś w Dniu Darmowej Dostawy, bo nie chce mi się latać po sklepach.




Co o tym myślicie? Wydaje mi się, że następnym razem powinnam dać więcej czerwieni.
M.

sobota, 21 listopada 2015

Pachnąca sobota - Sparkling Snow od Yankee Candle

Coraz zimniej za oknem, mam więc coraz częściej ochotę na "zimowe" zapachy w domu. Do tej pory moim ulubieńcem był Season of Peace, ale z chęcią szukam innych zapachów w tym klimacie. Dziś w kominku gości Sparkling Snow.


Czym pachnie według producenta?
Sosną, świerkiem i paczulą. 

Co ja wyczuwam?
Po opisie sądziłam, że zapach będzie przypominał świerkowy odświeżacz powietrza. Na szczęście wosk ani trochę nie pachnie tanim odświeżaczem. Czuć nuty leśne, ale są zrównoważone zapachem paczuli. Ta paczula jest też w Season of Peace, dzięki czemu nieco ten wosk przypomina. Więc jeśli ktoś jest fanem jednego wosku, to ten drugi też powinien przypaść do gustu. Zapach jest jednocześnie świeży i otulający ciepłem. Jakby siedzieć w domu pod kocykiem po powrocie ze spaceru po lesie przykrytym śniegiem. Wosk w sam raz na zimowe wieczory.
M.

środa, 18 listopada 2015

Garden Roses firmy Make Me Bio - recenzja

Już ponad miesiąc temu pisałam o kilku nowościach w mojej kosmetyczce KLIK, przyszedł więc czas na kolejną recenzję. Dziś opowiem Wam o kremie firmy Make Me Bio Garden Roses. Firma Make Me Bio jest firmą polską, specjalizującą się w produkcji kosmetyków organicznych.


Jest to krem nawilżający przeznaczony do cery suchej i wrażliwej. Kupiłam go na Triny.pl, kosztował 49 zł za 60 ml. Producent obiecuje intensywne nawilżenie, odżywienie i regenerację cery, ochronę przed działaniem wolnych rodników. Ponad to krem ma zmiękczać skórę, poprawić jej elastyczność oraz łagodzić wszelkiego rodzaju podrażnienia. Mnie zainteresował swoim składem, przede wszystkim różą i geranium, moja cera uwielbia jedno i drugie. No i nie ma tu wszechobecnego oleju argonowego, którego moja skóra nie toleruje. Poza tym brak parafiny, PEG-ów czy innych parabenów.


Opakowanie
Bardzo ładny słoiczek z ciemnego szkła. Jest wyższy niż szerszy, przez co pod koniec opakowania trzeba będzie głęboko grzebać palcem albo zaopatrzyć się w szpatułkę. 

Zapach
Zapach jest piękny, różany. I nie jest ani trochę chemiczny (w moim odczuciu), pachnie jak moja woda różana z firmy KTC.

Konsystencja i aplikacja
Krem jest gęsty, nie spływa z dłoni. Za pierwszym razem bałam się, że będzie tępy w aplikacji, coś jak mój krem z mocznikiem z SVR. Ale na twarzy rozprowadza się bardzo przyjemnie, jak masełko.

Działanie
Jestem bardzo zadowolona z tego kremu. Bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę. Po nałożeniu buzia jest ukojona, jej koloryt jest wyrównany, zaczerwienienia znikają. Nie wiem czy rzeczywiście uelastycznia, nie mam problemów z jędrnością skóry na twarzy. Robi wszystko, czego od niego oczekiwałam, nie mam się do czego przyczepić. No i ten zapach - miałam kiedyś krem do ciała z Oriflame o takim zapachu, niestety został wycofany. Od tamtej pory szukam zamiennika i nie mogę znaleźć. Gdyby firma wyprodukowała coś do ciała o tym zapachu, kupowałabym litrami.




Miałyście coś z tej firmy? Mam ochotę spróbować czegoś jeszcze.
M.