niedziela, 29 września 2013

Magiczny sok z aloesu


Aloes kocham i wielbię: kosmetyki do ciała, włosów, twarzy zawierające ten składnik w 90% się u mnie sprawdzają. Gosia podziela moją miłość. Ale aloes stosowany wewnętrznie również ma bardzo fajne właściwości. Ten wpis jest wynikiem mojego przeziębienia: rok temu piłam codziennie sok z aloesu i nie dostałam nawet kataru. Dziś kicham, prycham i kaszlę. Tak więc aloesku, wracam do Ciebie!

 
Źródło

Wszyscy wiemy jak wygląda aloes, często hodujemy go w doniczce na parapecie. Ale sok z tej roślinki może świetnie wpływać na ludzki organizm dzięki zawartości wielu cennych substancji aktywnych. Jak Wan napiszę, że te składniki to np. aloemodyna (wolny aglikon), aloina (c-glikozyd) czy inne pochodne antronu niewiele Wam to powie. Tak więc bardziej po polsku:
  • Cukry – jednocukry (monosacharydy) – glukoza i fruktoza oraz wielocukry (polisacharydy), które wykazują dobroczynny wpływ na stany zapalne, infekcje wirusowe oraz podnoszą aktywność układu odpornościowego – szczególnie acemannan, jeden z najsilniejszych immunomodulatorów pochodzenia roślinnego.
  • Aminokwasy – aloes zawiera dwadzieścia aminokwasów spośród dwudziestu dwóch potrzebnych ludzkiemu organizmowi, w tym siedem spośród ośmiu tzw. niezbędnych. Aminokwasy niezbędne to takie, które nie mogą być wytworzone przez ludzki organizm i muszą być dostarczane do organizmu z zewnątrz np. w pożywieniu.
  • Enzymy: Aloes zawiera dużo enzymów, bez których organizm nie mógłby funkcjonować, a których często brakuje nam ze względu na to, że spożywamy żywność przetworzoną, w której te witalne składniki ulegają zniszczeniu.
  • Witaminy: A, C, E, B, cholina, B12, kwas foliowy. Witaminy A, C, E są antyoksydantami neutralizującymi wolne rodniki. Witaminy z grupy B i cholina biorą udział w metabolizmie aminokwasów. Witamina B12 wymagana jest do produkcji czerwonych ciałek krwi, zaś kwas foliowy bierze udział w rozwoju komórek krwi.
  • Substancje mineralne - aloes dostarcza dziewięciu substancji mineralnych: wapń, chrom, miedź, żelazo, magnez, mangan, potas, sód, cynk.
  • Niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe - poza aloesem ich główne źródła to ryby i niektóre nasiona; mają one nie tylko wartość odżywczą, ale są także czynnikami przeciwzapalnymi oraz substancjami wyjściowymi do produkcji hormonów tkankowych.
  • Sterole - aloes dostarcza czterech głównych roślinnych steroidów: cholesterol, kampesterol, lupeol, beta sitosterol. Są to czynniki pozytywnie oddziałujące na stany zapalne, a lupeol dodatkowo posiada właściwości aseptyczne i działa dobroczynnie w łagodzeniu bólu.
  • Antrachinony - wykazują działanie przeciwbakteryjne
  • Saponiny – substancje o właściwościach ściągających, aseptycznych i myjących.
  • Ligniny – dzięki nim sok z aloesu znakomicie wnika w głąb ludzkiej skóry (cztery razy szybciej niż woda).
  • Biostymulatory – substancje pełniące rolę katalizatorów – przyśpieszają procesy regeneracji
    i metabolizmu.

Całkiem pokaźna lista, prawda? A jak to wszystko działa na nasz organizm? Ta lista jest jeszcze dłuższa:
  • Przywraca równowagę kwasowo-zasadową w organizmie zakłóconą nieprawidłowym odżywianiem się.
  • Zwiększa znacznie moc układu immunologicznego. Składniki Aloe vera, zwłaszcza acemannan i glukomannan (pobudzają aktywność makrofagów niszczących bakterie i wirusy     makrofagi w miarę starzenia się organizmu stają się mniej aktywne; aktywacja ich odbywa się m.in. poprzez glukomannan, który przyłącza się do makrofagów w specjalnych miejscach na ich powierzchniach zwiększają ilość leukocytów we krwi, przeciwdziałają autoimmunologicznym reakcjom organizmu, powodują wzrost produkcji substancji stymulujących reakcje immunologiczne – interferony i interleukiny, sprzyjają produkcji dysmutazy nadtlenkowej i glutationu, aktywizują limfocyty T (m.in. przez tzw. aloektyny).
  • Oczyszcza i odtruwa organizm z toksyn endo- i egzogennych,
  • Zapobiega zaburzeniom przemiany materii.
  • Rewitalizuje prawidłową florę bakteryjną w układzie pokarmowym i działa aseptycznie na „złe” bakterie.
  • Ułatwia procesy defekacyjne (wypróżnianie się) poprzez nawodnienie mas kałowych.
  • Regeneruje układ nerwowy.
  • Odtruwa i regeneruje wątrobę i hamuje procesy degeneracyjne tego ważnego narządu.
  • Przeciwdziała osadzaniu się kamieni nerkowych.
  • Przeciwdziała zapaleniom łatwo przenikając do głębokich warstw skóry i błon śluzowych.
  • Przyśpiesza gojenie się ran – żel aloesowy aktywizuje fibroblasty odpowiedzialne za gojenie się skóry i błon śluzowych (fibroblasty są to specjalne komórki tkanki łącznej produkujące substancje, które budują „rusztowanie” tkanek); zaktywizowane fibroblasty rozmnażają się szybciej i wysyłają sygnały powodujące wzrost naczyń krwionośnych) składniki żelu – auksyna i gibeleryna – również pobudzają przyśpieszenie zabliźniania się rany.
  • Poprawia krążenie krwi.
  • Polepsza przyswajalność witamin i innych substancji (w porównaniu z wodą) w przewodzie pokarmowym
  • Działa bakterio-, wiruso- i grzybobójczo.
  • Regeneruje i energetyzuje organizm.
To może teraz co ja zauważyłam po kilku miesiącach picia 4 łyżek soku z aloesu dziennie:
  • Poprawa odporności, dopóki piłam aloes nie złapałam nawet kataru.
  • Pomógł mi na wzdęcia. Piłam go wieczorem i rano wstawałam z cudownie płaskim brzuchem.
  • Jak już kiedyś pisałam mam problemy z poziomem cukru we krwi, soczek pomógł go ustabilizować.
  • Pomaga na trawienie.
Jak widzicie nic tylko pić soczek z aloesu :) W smaku jest lekko kwaśny, jak komuś nie smakuje, to można dolać go to soku. I taka mała rada: czytajcie składy. Na rynku są soki dosładzane cukrem, samo zdrowie po prostu. I mi osobiście nie smakuje wersja z kawałkami miąższu, ble. Nie jestem przywiązana do żadnej konkretnej firmy, kupuje to co akurat jest w aptece. Macie ochotę spróbować?


Źródła:
M.

piątek, 27 września 2013

Orgazm bibliofila czyli biblioteka w Warwick Castle

Muszę się Wam przyznać, że ostatnio nie jestem zbyt zapracowana przez co mogę sobie poszaleć. Efektem tego była moja wizyta w Anglii i zwalenie się mamie na głowę :) Na szczęście oprócz nadrabiania nowin i zakupów udało się nam wybrać na małą wycieczkę - do Warwick Castle. 

Widok z wieży na Warwick Castle
Jest to średniowieczne zamczysko znajdujące się w hrabstwie Warwick w środkowej Anglii. Zamek został wybudowany w 1068 r. przez Wilhelma Zdobywcę. Na początku pełnił rolę typowo angielskiej posiadłości wiejskiej (Country house). Jednak, gdy Henryk II odebrał go z rąk hrabiów Warwick historia przypisała mu mroczną chlubę i zamek stał się więzieniem. Najsłynniejszym osadzonym był król Edward IV York. 
Dobra, dość tej historii. W zamku jest kilka fajnych miejsc i przedmiotów, które warto zobaczyć np. siodło królowej Elżbiety I, zbroje rycerzy, komnatę Merlina, zastawę królewską, więzienne lochy, króla Henryka VIII i jego wszystkie żony (figury wykonane w Museum Madame Tussaud). W Warwick znajduje się również znicz olimpijski z igrzysk w Londynie - to tak z zupełnie innej beczki ;)
Nie byłabym jednak sobą - czyli bibliofilem i bibliotekarą z krwi i kości gdybym nie wypatrzyła czegoś naprawdę wspaniałego. Słuchajcie, znajduje się tam wspaniała biblioteka! Taka rodem z powieści Jane Austen:)

Przeszłość miesza się ze współczesnością




Jak widać do każdego eksponatu można podejść, dotknąć - jeśli chodzi o mnie i o książki to i powąchać można :) Książkę można wziąć do ręki i obejrzeć. A teraz perwersyjna część dla bibliotekarzy: musiałam, no po prostu musiałam zobaczyć w jaki sposób są skatalogowane ;) I tu czekało mnie zaskoczenie - tylko część książek (mała część) miała jakiekolwiek ślady katalogowania i pieczątek. Pozostałe nie miały nic, ani śladu opracowania. Może byśmy z dziewczynami na ochotnika pojechały do Warwick pomóc im uporać się z tym "kłopotliwym" obowiązkiem? ;)
Nie trzeba wykupować żadnej dodatkowej "usługi" aby pstrykać fotki - niestety w Polsce jeszcze na to nie wpadli aby znieść te głupie zakazy. Najbardziej chyba czuć to na Wawelu, gdzie za możliwość fotografowania trzeba było zapłacić 50 zł!
Wracając do biblioteki, to niestety wiem o niej niewiele: znajdują się w niej książki należące do hrabiów Warwick, podobno był w niej kiedyś jakiś rękopis dzieła Williama Szekspira. A'propo zapomniałam pochwalić się kolejnym bibliotekarskim cacuszkiem! Przejeżdżałam przez Stratford miasto Williama Szekspira!!! :) Niestety nie było czasu aby się zatrzymać i pozwiedzać ale mogę Wam i sobie obiecać, że tam wrócę!

Przepraszam za niewielką ilość zdjęć ale mój aparat nie jest najwyższych lotów, a w bibliotece było bardzo jasno przez co większość zdjęć mam prześwietlonych :(
Chętnych na więcej wrażeń zapraszam na stronę Warwick Casle.

E.

niedziela, 15 września 2013

Ewa Chodakowska medialny gigant?

Wybierając dziś w sklepie składniki do szarlotki odruchowo udałam się do stoiska z gazetami (uwielbiam prasę). Zwykle nie przeglądam plotkarskich pisemek ale gdy zobaczyłam kolejny raz Ewę Chodakowską na okładce to łapki mi opadły. Tym razem jest w Grazii i narzeka na to, że fanki odwróciły się od niej po ostatniej sesji w Vivie! I zapewnia, że jest zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa* Taaak oczywiście.
Poszperałam w Internecie i powiem coś, co już pewnie każda z Was sobie uświadomiła. Otóż Ewa Chodakowska jest olbrzymią marką, a za jej nazwiskiem stoi olbrzymia machina marketingowa.
Od jakiegoś czasu moje zmysły (wzrok i słuch), gwałcone są jej osobą dosłownie wszędzie. Nie zdziwię się nawet, gdy przemysł zaangażuje w to mój węch np. specjalne perfumy na siłownię a'la Ewa Chodakowska "Zapach endorfin" albo "Endorfinowe szaleństwo".
Jako jedne z niewielu blogerek siedzących w temacie fitnessu nie wypowiadałyśmy się o postaci naszej wspaniałej polskiej trenerki.
Zdanie jest tylko i wyłącznie moje – Ewelina:
Ewa ruszyła mój zad i jestem jej za to dozgonnie wdzięczna. Nie robiąc ze mnie egoistki widzącej wyłącznie mój zadek – ruszyła miliony Polek, w tym Martę i Gosię :) Zainspirowała mnie do pracy nad sobą, tylko że dalej poszłam sama, bez niej. Ale to już zupełnie inna historia, nie na dziś :)
To, co teraz dzieje się wokół jej osoby według mnie jest przerostem formy nad treścią. Nie będę wnikać, które ćwiczenia źle wykonuje, nie będę poruszać kasowania niepochlebnych postów na jej fb, ani jej sztucznych piersi (tu akurat nie wiem o co ta wojna?!), jej sekty fanek i tekstów typu: "krytykujesz zamiast wziąć się do roboty. Pewnie jesteś gruba i brzydka!". Nic nie powiem również o jej pyskówkach z fankami na Instagramie – bo wszystkie z Was już o tym słyszały i dokładnie wiecie jak to wygląda.
Chciałabym jedynie zwrócić Waszą uwagę na rozmiar marketingowego szaleństwa pt. Ewa Chodakowska:

(książka pełna pustych stron do zapełnienia przez czytelniczkę, ćwiczeń które znajdziemy na YT + kilka przepisów)

Źródło
(z opisu wynika, że ten tytuł jest powtórką z rozrywki, z jedną różnicą – jest na 12 m-cy)

(DJ Ewa zapewni Ci również specjalną muzykę do ćwiczeń. Po co słuchać tego co mówi?!)


Źródło
Źródło

Źródło
(czyli "ćwicz i dziel się radością" – całkiem rozsądne, w końcu firma sportowa, moim zdaniem bardzo fajna kampania)


(Ewa i Play? – wtf?!)

I na koniec mała konkluzja: dobry sukces nie jest zły, pod warunkiem, że nie pchasz się dosłownie wszędzie i nie dorabiasz do tego fałszywej filozofii! 
Żeby nie było, że jestem hejterką na obronę Ewy powiem, że moim zdaniem Ewa jest świetna w motywowaniu ludzi, potrafi ruszyć zadki miliona Polek i przekonać je, że dzięki ćwiczeniom zmienią całe swoje życie (to z resztą prawda). Powinna napisać książkę motywacyjną, a nie vademecum jej ćwiczeń dostępnych w internecie i na płytach, która sprzedaje się wyłącznie dlatego, że jest sygnowana jej nazwiskiem. Taki poradnik, który pokaże co robić gdy myślisz, że nie masz już siły, jak się podbudować i spiąć zad! JEstem przekonana, że Ewa świetnie by sobie z tym poradziła. Z chęcią sięgnęłabym po taki tytuł i myślę, że nie tylko ja**
 

Dziękuję za uwagę, Ewelina

Marta kazała mi dodać coś od siebie: Amen ;)

* nie przeczytałam całego artykułu, więc szerzej nie będę się wypowiadać na temat jego treści.

** książkę czysto motywującą napisała Jillian Michaels. Serdecznie polecam ten tytuł, na prawdę daje kopa - Bez ograniczeń twoje życie może być wyjątkowe.

*** chciałabym uprzedzić komentarze "endorfinek", które mogą pojawić się pod tym wpisem: jestem szczupłą 27-latką, która ciężko pracuje nad swoim ciałem. Fakt, że nie ćwiczę z Ewą jest moim w pełni świadomym i suwerennym wyborem! Nie jestem również zazdrosna o jej sukces, bo przecież gdyby nie on raczej bym o niej nie usłyszała :)

środa, 11 września 2013

Uważaj, bo Ci obwisną!

Wiele kobiet podczas odchudzania narzeka na to samo: heloooł, a gdzie mój biust? Niestety, jak kurczą się wymiary, to wszędzie. Ja akurat mam z czego tracić, ale proces odchudzania wiąże się też z wiotczeniem skóry. Stanik sportowy pomoże walczyć z prawami fizyki i grawitacją podczas ćwiczeń, a dobry krem ujędrniający pomoże napiąć skórę. Ja od lat jestem wierna kremowi Nivelazione Perfect Body Ujędrniające serum modelujące do biustu PushU. I nawet nie mam ochoty, żeby wypróbować coś innego.

Źródło  

Opis producenta:
Wyjątkowo skuteczny preparat o silnym działaniu ujędrniającym przeznaczony do codziennej pielęgnacji delikatnej skóry biustu i dekoltu. Szczególnie polecany dla skóry pozbawionej elastyczności, po okresie ciąży i kuracji odchudzającej oraz przy pierwszych oznakach wiotczenia skóry. 
 Specjalnie dobrany, unikalny zestaw składników aktywnych
poprawia strukturę, kształt i jędrność piersi
wzmacnia naturalne włókna podporowe skóry i spowalnia procesy jej starzenia, zapobiegając wiotczeniu i opadaniu piersi
doskonale napina, ujędrnia i modeluje biust, nadając piersiom pięknie wymodelowany kształt
wygładza i rozjaśnia rozstępy oraz zapobiega powstawaniu nowych
Regularne stosowanie wzmacnia skórę podtrzymującą biust, przeciwdziała jego wiotczeniu i utracie elastyczności. Piersi unoszą się do góry i nabierają pełniejszych kształtów, a skóra staje się jędrna i aksamitnie gładka.
Składniki aktywne:
Gotu Cola – doskonale regeneruje i poprawia jędrność skóry, wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych i reguluje mikrokrążenie, dzięki czemu redukuje istniejące rozstępy i zapobiega powstawaniu nowych.
Kigelia Africana – wzmacnia włókna podporowe skóry i neutralizuje wolne rodniki, opóźniając proces starzenia się skóry i zapobiegając jej wiotczeniu. Dodatkowo, wykazuje aktywność estogenopodobną, dzięki czemu widocznie ujędrnia i powiększa biust, nadając mu pięknie wymodelowany, pełniejszy kształt.
Marine ProLift – biokompleks bogaty w proteiny jedwabiu, kolagen morski i kwas hialuronowy, poprawia kondycję i wygląd skóry, przyspiesza jej regenerację, intensywnie i głęboko nawilża oraz wygładza skórę, zapewniając efekt liftingu.
BioSi System – stymuluje syntezę kolagenu i hamuje degradację elastyny, działa rewitalizująco i dotleniająco, wzmacnia i poprawia strukturę skóry oraz zapobiega jej wiotczeniu, przywracając właściwą gęstość i zdolności podtrzymujące. 
Cena: 18-20 zł, można upolować taniej w promocji w Rossmannie lub Naturze
Zapach: jest tak niedrażniący, że nawet go nie pamiętam
Konsystencja: lekka, szybko się wchłania, nie klei się
Efekty: u mnie było widać już po kilku użyciach, biust się podniósł i zaokrąglił. Nie wierzcie w bajki o powiększeniu biustu, nie ma tak dobrze. Ale jak mój facet zauważył różnicę, to znaczy działa! Stwierdził, że wyglądam jak w niewidzialnym staniku :) 
Macie ochotę go wypróbować? A może któraś z Was go używa?
M.